Tak mnie męczyła, tak mnie dręczyła, spać po nocach nie dawała aż się poddałam. Dosłownie od kilku lat przymierzałam się do upieczenia chatki, a to czasu nie było, a to za późno pomyślałam, a to nie mogłam się zdecydować na przepis i tak ciągle coś przeszkadzało. Pierniki to nie ta bajka, moja rodzina za nimi nie przepada, ale chatki jeść nie muszą ale za to jak pięknie pachnie piernikiem w całym pokoju.
Pierwsze podejście i od razu taki efekt. Jestem z siebie dumna (jestem nieskromna a mama skromności mnie uczyła). Aż komplikator mi się włączył co by tu można zrobić za rok.... ale pożyjemy zobaczymy.
Przynajmniej tu mamy trochę śniegu :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz